Jeśli jesteś lub planujesz kiedyś zostać mniejszym lub większym podróżnikiem, istnieje spore prawdopodobieństwo, że pewnego dnia przyjdzie ci do głowy myśl: a może by tak wyjechać w podróż dookoła świata? I nieważne, czy to nieodparte pragnienie przygody, prawdziwe i bezwarunkowe uczucie, czy tylko przelotny romans z artykułem motywacyjnym. Ta mityczna wyprawa niejednemu już zawróciła w głowie. To właśnie z jej powodu ludzie rzucają studia, zostają freelancerami, zbierają borówki w Skandynawii, odmawiają sobie drinków na mieście i nowej patelni Tefal C21006 Revelation.
Piszę ten post, siedząc w mieszkaniu na warszawskim Ursynowie. Za oknem polska jesień (czy może już zima?) w swoim nie najlepszym wydaniu, ceny w kawiarniach w centrum nie zawsze pozwalają się rozgrzać dobrą herbatą. Mogłam przecież zostać jeszcze trochę w Azji i przeczekać tą złą porę. Mogłam dalej mieszkać w Budapeszcie, ogrzewać swoją kamienicę starym piecykiem, pić Szilva Unicum i najlepsze grzane wino. W końcu długo walczyłam o to, by móc w każdym momencie tak po prostu rzucić wszystko i gdzieś wyjechać. A jednak jakimś cudem jestem teraz tutaj i pierwszy raz od dawna wcale nie marzę o tym, żeby być tam. Pomyślicie sobie teraz: no i co z ciebie za bloger podróżniczy, który już nie chce podróżować. A ja wam powiem, że chyba zbyt często słuchamy, gdy inni mówią nam, czego powinniśmy chcieć.
No bo czym właściwie jest podróż dookoła świata? Co jest takiego fajnego w tym całym okrążaniu globu? Czy wystarczy odwiedzić dwa państwa w Azji, Australię i Stany Zjednoczone, aby się liczyło? Czy jeśli zwiedzimy Meksyk i Brazylię, ale bez Argentyny i Kolumbii, to Ameryka Południowa jest zaliczona? Nie mogę uwierzyć w to, że są podróżnicy, którzy sięgają po takie absurdy. I że naprawdę ktokolwiek chciałby upchnąć tak wielki i piękny świat w tylko jednej, nadmuchanej podróży.
No bo czym właściwie jest podróż dookoła świata? Co jest takiego fajnego w tym całym okrążaniu globu? Czy wystarczy odwiedzić dwa państwa w Azji, Australię i Stany Zjednoczone, aby się liczyło? Czy jeśli zwiedzimy Meksyk i Brazylię, ale bez Argentyny i Kolumbii, to Ameryka Południowa jest zaliczona? Nie mogę uwierzyć w to, że są podróżnicy, którzy sięgają po takie absurdy. I że naprawdę ktokolwiek chciałby upchnąć tak wielki i piękny świat w tylko jednej, nadmuchanej podróży.
Czym taka podróż dookoła świata byłaby teraz dla mnie? Chyba tylko wywieszaniem w autobusach mokrego ręcznika. Taszczeniem wielkiego plecaka ze wszystkimi rzeczami, jakie tylko mogą mi się przydać w ciągu najbliższego roku, w każdej możliwej strefie klimatycznej. Zastanawianiem się, czy będę miała jutro miejsce do spania i okazję, żeby w końcu zrobić pranie. Kalkulowaniem, ile dni powinnam jeszcze zostać w danym mieście, czy muszę już jechać dalej i na ile jeszcze starczy mi pieniędzy. Poznawaniem co chwila ludzi, którzy przecież i tak jutro znikną. Życiem bez bliskich. Życiem na Skypie i słuchawce, z telefonem w ręku i ciągłym szukaniem darmowego wi-fi w przypadkowych restauracjach.
Nie wiem - może ja po prostu za dużo najeździłam się już tym autostopem, żeby pisać się na kolejną dziką eskapadę z plecakiem. Może byłam już na zbyt wielu spotkaniach couchsurfingowych, żeby nie zorientować się, o co tak naprawdę w tym wszystkim chodzi i stwierdzić, że takie życie bez mianownika jednak nie jest dla mnie. A może czasem po prostu warto odpuścić i zamiast znów poświęcać godziny na szukanie biletów i rozpaczliwe pisanie do hostów, lepiej jest po prostu posiedzieć w tym mieszkaniu na Ursynowie z listami Osieckiej i kubkiem gorącej herbaty. Pewnie jeszcze nie raz będę pakować się w podręczny do wizzaira, wynajmować najtańsze mieszkania i przechodzić całe miasto na piechotę. Czasem jednak przychodzi czas, kiedy chce się w końcu zamieszkać w pokoju z własną łazienką, dostać czysty ręcznik i wiedzieć, że ktoś mnie wreszcie odbierze z lotniska.
Nie wiem - może ja po prostu za dużo najeździłam się już tym autostopem, żeby pisać się na kolejną dziką eskapadę z plecakiem. Może byłam już na zbyt wielu spotkaniach couchsurfingowych, żeby nie zorientować się, o co tak naprawdę w tym wszystkim chodzi i stwierdzić, że takie życie bez mianownika jednak nie jest dla mnie. A może czasem po prostu warto odpuścić i zamiast znów poświęcać godziny na szukanie biletów i rozpaczliwe pisanie do hostów, lepiej jest po prostu posiedzieć w tym mieszkaniu na Ursynowie z listami Osieckiej i kubkiem gorącej herbaty. Pewnie jeszcze nie raz będę pakować się w podręczny do wizzaira, wynajmować najtańsze mieszkania i przechodzić całe miasto na piechotę. Czasem jednak przychodzi czas, kiedy chce się w końcu zamieszkać w pokoju z własną łazienką, dostać czysty ręcznik i wiedzieć, że ktoś mnie wreszcie odbierze z lotniska.
Jeśli i Ty masz teraz podobne pragnienia, zajrzyj do biura podróży Itaka i sprawdź ich ofertę.
Bo przecież nikt nie powiedział, że nie można od czasu do czasu skusić się na to, by podróżować po prostu wygodniej.
Bo przecież nikt nie powiedział, że nie można od czasu do czasu skusić się na to, by podróżować po prostu wygodniej.